Playlist

Obserwatorzy

środa, 10 października 2012

cz.2 Zgoda...

Obudziłam się po godzinie 9.Rozejrzałam się po 

pokoju i nie było tam Tomka.

Przeciągnęłam się,założyłam szlafrok i zeszłam na dół,

 Tomson akurat był w kuchni i jadł śniadanie.

Hej-powiedziałam. 

On ni nie powiedział,wstał,podszedł do mnie,objął 

mnie w talii i namiętnie pocałował. 

Ja splotłam ręce wokół jego szyi. 

-Co za miłe powitanie-oznajmiłam. 

-Przy mnie będziesz mieć tak codziennie. 

-Mi to wcale nie przeszkadza

Teraz to ja pocałowałam Tomasza.

-Chcesz jechać ze mną na siłownię ,będzie Śniady i 

Torres.

-No nie wiem,a kiedy?

-Za chwilę. 

-No jakoś nie mam ochoty.

-Proosze... Tomson zrobił maślane oczy. 

-No dobrze. -To ja lecę na górę po torbę i poczekam 

na ciebie w samochodzie.

-Ok. Ja się jeszcze ubiorę i spakuję.

-To ja czekam. Dałam Tomkowi buziaka w policzek.

 On pobiegł do góry po torbę sportową a następnie 

poszedł wyjechać samochodem z garażu. Ja ubrałam 

się, uczesałam, wymalowałam i spakowałam sportowe 

ciuchy. 

Poszłam do samochodu w którym czekał na mnie

Tomasz.

-Gotowa? 

-Tak. Odjechaliśmy i po 30 minutach byliśmy na 

siłowni.

Byli tam już Śniady i Torres.

 -Cześć wam- powiedziałam 

-Siemanko  - odpowiedzieli wyszczerzeni chłopacy. 

Poszłam do szatni się przebrać, ale szczerze mówiąc 

nie miałam ochoty nic robić bo bolała mnie głowa.

Na początek poszłam na bieżnie ale to moje 

,,bieganie" nie trwało to długo, bo po 5 minutach 

poszłam usiąść na kanapę. 

-Co jest Martynka? Sił już nie masz?

- zapytał drażniącym głosem Śniady

-Głowa mnie boli! Tomson słysząc to podszedł do 

mnie. przykucnął i chwycił za dłonie.

 -Bardzo się boli? 

-Tak! 

-To może zawieźć cię do domu? Odpoczełabyś sobie.

-Nie dzięki. Jak mnie nie przestanie boleć to

 zadzwonię po taksówkę i pojadę. 

-Ok -A ty się mną nie przejmuj. Idź do chłopaków.

 Dam sobie radę. 

-No dobrze to idę. Tomek poszedł ćwiczyć dalej.

 Minęło 20 minut a głowa bolała mnie coraz bardziej.


Poszłam się przebrać i zadzwoniłam po taksówkę. 

Pojawiła się w ciągu 5 minut. Pożegnałam się z 

chłopakami i odjechałam do domu. 

Gdy byłam już na miejscu wzięłam tabletkę 

przeciwbólową, usiadłam na kanapie i włączyłam 

telewizor.

 Nie leciało nic ciekawego więc go wyłączyłam. 

Przez chwilę siedziałam na kanapie ale po jakimś 

czasie poszłam do ogrodu.

Rozłożyłam na trawie koc i położyłam się. Włożyłam

 słuchawki na uszy i słuchałam Michaela Jacksona. 

Patrzyłam w niebo. 


Chmury przysłaniały słońce. Byłam tak zamyślona i 

wsłuchana  w muzę że nawet nie zauważyłam że 

Tomson wszedł do ogrodu

Ukucnął nad moją głową i zdjął mi słuchawki z uszu. 

-Ej no! Co mnie straszysz?-krzyknęłam 

-Sorki. Myślałem że wiesz że tu jestem. 


-nie wiedziałam.

-Boli cię jeszcze głowa? 

-Już nie. Wzęłam tabletkę i mi przeszło. A musisz tak 

nade mną strać? 

-Nie muszę. 

-Dzięki. 

-Proszę. Ale dzisiaj jest upał- powiedział Tomek

 zdejmując koszulkę. Tomek położył się koło mnie.

 Również patrzył w niebo.

-Ale ładne chmurki-oznajmił nagle Lach. Spojrzałam 

na niego jak na debila. On również się na mnie 

spojrzał. 

-No co? Popatrz. Ta wygląda jak zamek, ta jak 

samolot a ta jak gitara.

 -Oj Tomek. Dzieciak z ciebie! 

-Co? Ze mnie? 

-Tak z ciebie

 -Nieee 

-Taaak 

-A udowodnić ci? 

-Dajesz. 

-Ryzykantka z ciebie

-Wiem.

Tomek zaczął mnie łaskotać po całym ciele. Nie 

mogłam wytrzymać ze śmiechu. 

-Jednak jesteś dzieciak. Tomasz chwycił mnie za 

nadgarstki, tak abym nie mogła uciec. 

-Teraz mi nie uciekniesz. 

-No niestety. Tomek zaczął przybliżać swą zacną 

twarz do mojej. Nasze usta zetknęły się ze sobą. Po 

chwili jego usta powędrowały na moją szyję i 

ramiona. Było nam tak dobrze lecz nie dane nam było

 to dokończyć ponieważ usłyszeliśmy że ktoś dzwoni

do drzwi...... (noo dobra nie będzie tak że na ilość 

komentów... boo widze że ciaagle to komus nie 

pasuuje :)) więc zrobimy tak że będe dodawać je co 

pare dni :D Bigg'up ;**

środa, 3 października 2012

Zgoda...


Po czterech dniach wyszłam ze szpitala. Byłam 

załamana. Dziś miał się odbyć pogrzeb mojej 

córeczki. 

Gdy przyjechaliśmy ze szpitala od razu poszłam do

 salonu. Usiadłam na kanapie i płakałam. Po pięciu


minutach przyszedł Tomek: 

- nie płacz-powiedział Ja nic nie odpowiedziałam tylko

 dalej płakałam. 

Tomek objął mnie. 

-Może coś zjesz?

- zapytał - Nie

 jestem głodna. 

- Ale musisz coś zjeść. 

- Nie chcę.

-Ale lekarz powiedział...

- Nie obchodzi mnie co lekarz powiedział!

- Martyna musisz być silna. Przejdziemy przez to 

razem. 

- Dziękuje ci że jesteś ze

 mną. 

- Zawsze będę. Na te słowa Tomek 

pocałował mnie. W jego ramionach czułam się tak 

dobrze i bezpiecznie. Wiedział że nie mam ochoty 

rozmawiać więc przesiedzieliśmy w salonie pół

 godziny. Po tym czasie poszłam szykować się na 

pogrzeb. Po godzinie ja i Tomek byliśmy w kościele.

 Byli tam moi znajomi, rodzina chłopacy z afro. 

Trwało to około dwóch godzin. Oczywiście Łoza nie

 było. Pojechaliśmy z Tomsonem do domu. Ból jaki 

miałam w sercu był nie do opisania. Z dnia na dzień 

czułam się lepiej. Gdyby nie wsparcie Lacha 


załamałabym się. Po dwóch tygodniach siedzenia w 

domu czułam się na tyle dobrze że postanowiłam 

pójść do miasta. Najpierw poszłam do galerii

 handlowej. Kupiłam sobie parę nowych ciuchów.



Wychodząc zobaczyłam fajny sklep z czapkami.

 Weszłam do niego i kupiłam Tomsonowi zarąbistego 

fullcapa. Byłam pewna że mu się spodoba. Wracając

 musiałam minąć dom pracy twórczej chłopaków. 

Modliłam się o to żeby nie spotkać Wojtka lecz

 niestety wywalał śmieci. Wyglądał jak nie on. 

Potargana, stara koszula i nieogolona twarz. Chciałam

 żeby mnie nie zauważył ale on zaczął się do

mnie zbliżać. Nie wiedziałam co mu może strzelić do

 łba. Zaczęłam szybciej iść żeby tylko mnie nie 

zaczepił. 

- Martynaa, zaczekaj!- krzyknął Łozowski 

-Co chcesz? Znowu mnie pobijesz

- Nie, chciałem porozmawiać. 

- Nie mamy o czym! 

- Mamy. Chcę się za wszystko przeprosić! Wtedy 

tamtej nocy co ci to zrobiłem byłem pijany i naćpany. 

Nie wiedziałem co robię. Wiem że tyle razy 

obiecałem ci że się zmienię ale to już naprawdę 

ostatni mój błąd. 

- Nie wierze ci! 

- Martynaa wiesz ile 

bym dał żeby teraz móc patrzeć na ciebie na naszą

 córeczkę! Zniszczyłem to wszystko bo jestem 

idotą. Chcę tylko żebyś była szczęśliwa. Proszę cię 

wybacz mi. 

- Tyle byś dał, a w rzeczywistości 

zawsze kłamiesz! 

- Nie obiecję, że się zmienię. 

Dla ciebie. 

- Zraniłeś mnie. Powiedziałeś że byłeś tylko 

dawcą nasienia a ja pojemnikiem. 

- Ja wcale tak nie

 myślałem. 

- Miałeś problem że pojechałam z Julią

do szpitala a ona wtedy mnie potrzebowała. Byś

 zobaczył Grześka jak pierwszy raz wziął małego na 

ręce  to może byś zobaczył jak wygląda prawdziwa

 miłość a nie tylko jej urojenia. 

- Martyna wiem. To było okropne ale ja po prostu 

wtedy miałem zły dzień.

 - Zły dzień? ile osób ma złe dni i nie zachowują 

się tak jak ty! 

- Przepraszam, proszę wybacz mi.

 Będzie tak jak dawniej. 

- Nie będzie tak jak dawniej. 

Ja kocham Tomka! 

- Nie wiedziałem że jesteście

 razem. 

- Jesteśmy. 

- No dobrze. To przynajmniej 

zostańmy przyjaciółmi. 

- Dobrze Wojtek. Wybaczę ci

 ale nie psuj tej naszej ,,przyjaźni". 

- Obiecuję. 

Wojtek objął mnie i poszedł w swoim kierunku a ja w

 swoim. Pogodziłam się z nim ale zrobłam to 

głównie po to żeby zespół się nie rozpadł... Weszłam

 do domu. Chciałam o wszystkim powiedzeć 

Tomkowi, lecz nie było go w domu. Na stole leżała

 kartka ,,Jestem w mieście. Mam dla ciebie 

niespodziankę. Poczekaj do wieczora. Kocham Cię.

 Tomek ". (przepraszam że taki krótki ale mam 

strasznie dużo na głowie ;( kurde źle napisałam

 poprzedni rozdział ;( następnym razem będe uważać 

na to co pisze aby was nie urazić.... Stawka 38 

komentarzy :D Bigg'up  ;** )


Rock On Rock On