Obudziłam się po godzinie 9.Rozejrzałam się po
pokoju i nie było tam Tomka.
Przeciągnęłam się,założyłam szlafrok i zeszłam na dół,
Tomson akurat był w kuchni i jadł śniadanie.
Hej-powiedziałam.
On ni nie powiedział,wstał,podszedł do mnie,objął
mnie w talii i namiętnie pocałował.
Ja splotłam ręce wokół jego szyi.
-Co za miłe powitanie-oznajmiłam.
-Przy mnie będziesz mieć tak codziennie.
-Mi to wcale nie przeszkadza
Teraz to ja pocałowałam Tomasza.
-Chcesz jechać ze mną na siłownię ,będzie Śniady i
Torres.
-No nie wiem,a kiedy?
-Za chwilę.
-No jakoś nie mam ochoty.
-Proosze... Tomson zrobił maślane oczy.
-No dobrze. -To ja lecę na górę po torbę i poczekam
na ciebie w samochodzie.
-Ok. Ja się jeszcze ubiorę i spakuję.
-To ja czekam. Dałam Tomkowi buziaka w policzek.
On pobiegł do góry po torbę sportową a następnie
poszedł wyjechać samochodem z garażu. Ja ubrałam
się, uczesałam, wymalowałam i spakowałam sportowe
ciuchy.
Poszłam do samochodu w którym czekał na mnie
Tomasz.
-Gotowa?
-Tak. Odjechaliśmy i po 30 minutach byliśmy na
siłowni.
Byli tam już Śniady i Torres.
-Cześć wam- powiedziałam
-Siemanko - odpowiedzieli wyszczerzeni chłopacy.
Poszłam do szatni się przebrać, ale szczerze mówiąc
nie miałam ochoty nic robić bo bolała mnie głowa.
Na początek poszłam na bieżnie ale to moje
,,bieganie" nie trwało to długo, bo po 5 minutach
poszłam usiąść na kanapę.
-Co jest Martynka? Sił już nie masz?
- zapytał drażniącym głosem Śniady
-Głowa mnie boli! Tomson słysząc to podszedł do
mnie. przykucnął i chwycił za dłonie.
-Bardzo się boli?
-Tak!
-To może zawieźć cię do domu? Odpoczełabyś sobie.
-Nie dzięki. Jak mnie nie przestanie boleć to
zadzwonię po taksówkę i pojadę.
-Ok -A ty się mną nie przejmuj. Idź do chłopaków.
Dam sobie radę.
-No dobrze to idę. Tomek poszedł ćwiczyć dalej.
Minęło 20 minut a głowa bolała mnie coraz bardziej.
Poszłam się przebrać i zadzwoniłam po taksówkę.
Pojawiła się w ciągu 5 minut. Pożegnałam się z
chłopakami i odjechałam do domu.
Gdy byłam już na miejscu wzięłam tabletkę
przeciwbólową, usiadłam na kanapie i włączyłam
telewizor.
Nie leciało nic ciekawego więc go wyłączyłam.
Przez chwilę siedziałam na kanapie ale po jakimś
czasie poszłam do ogrodu.
Rozłożyłam na trawie koc i położyłam się. Włożyłam
słuchawki na uszy i słuchałam Michaela Jacksona.
Patrzyłam w niebo.
Chmury przysłaniały słońce. Byłam tak zamyślona i
wsłuchana w muzę że nawet nie zauważyłam że
Tomson wszedł do ogrodu.
Ukucnął nad moją głową i zdjął mi słuchawki z uszu.
-Ej no! Co mnie straszysz?-krzyknęłam
-Sorki. Myślałem że wiesz że tu jestem.
-nie wiedziałam.
-Boli cię jeszcze głowa?
-Już nie. Wzęłam tabletkę i mi przeszło. A musisz tak
nade mną strać?
-Nie muszę.
-Dzięki.
-Proszę. Ale dzisiaj jest upał- powiedział Tomek
zdejmując koszulkę. Tomek położył się koło mnie.
Również patrzył w niebo.
-Ale ładne chmurki-oznajmił nagle Lach. Spojrzałam
na niego jak na debila. On również się na mnie
spojrzał.
-No co? Popatrz. Ta wygląda jak zamek, ta jak
samolot a ta jak gitara.
-Oj Tomek. Dzieciak z ciebie!
-Co? Ze mnie?
-Tak z ciebie
-Nieee
-Taaak
-A udowodnić ci?
-Dajesz.
-Ryzykantka z ciebie
-Wiem.
Tomek zaczął mnie łaskotać po całym ciele. Nie
mogłam wytrzymać ze śmiechu.
-Jednak jesteś dzieciak. Tomasz chwycił mnie za
nadgarstki, tak abym nie mogła uciec.
-Teraz mi nie uciekniesz.
-No niestety. Tomek zaczął przybliżać swą zacną
twarz do mojej. Nasze usta zetknęły się ze sobą. Po
chwili jego usta powędrowały na moją szyję i
ramiona. Było nam tak dobrze lecz nie dane nam było
to dokończyć ponieważ usłyszeliśmy że ktoś dzwoni
do drzwi...... (noo dobra nie będzie tak że na ilość
komentów... boo widze że ciaagle to komus nie
pasuuje :)) więc zrobimy tak że będe dodawać je co
pare dni :D Bigg'up ;**
Dla osób które po prostu uwielbiają AfroMentaL.. bo dla nich to coś więcej niz zespół.. więcej niż zwykli muzycy ,,, Po Prostu ich nie da się nie Kochać :D
Playlist
Obserwatorzy
środa, 10 października 2012
środa, 3 października 2012
Zgoda...
Po czterech dniach wyszłam ze szpitala. Byłam
załamana. Dziś miał się odbyć pogrzeb mojej
córeczki.
Gdy przyjechaliśmy ze szpitala od razu poszłam do
salonu. Usiadłam na kanapie i płakałam. Po pięciu
minutach przyszedł Tomek:
- nie płacz-powiedział Ja nic nie odpowiedziałam tylko
dalej płakałam.
Tomek objął mnie.
-Może coś zjesz?
- zapytał - Nie
jestem głodna.
- Ale musisz coś zjeść.
- Nie chcę.
-Ale lekarz powiedział...
- Nie obchodzi mnie co lekarz powiedział!
- Martyna musisz być silna. Przejdziemy przez to
razem.
- Dziękuje ci że jesteś ze
mną.
- Zawsze będę. Na te słowa Tomek
pocałował mnie. W jego ramionach czułam się tak
dobrze i bezpiecznie. Wiedział że nie mam ochoty
rozmawiać więc przesiedzieliśmy w salonie pół
godziny. Po tym czasie poszłam szykować się na
pogrzeb. Po godzinie ja i Tomek byliśmy w kościele.
Byli tam moi znajomi, rodzina chłopacy z afro.
Trwało to około dwóch godzin. Oczywiście Łoza nie
było. Pojechaliśmy z Tomsonem do domu. Ból jaki
miałam w sercu był nie do opisania. Z dnia na dzień
czułam się lepiej. Gdyby nie wsparcie Lacha
załamałabym się. Po dwóch tygodniach siedzenia w
domu czułam się na tyle dobrze że postanowiłam
pójść do miasta. Najpierw poszłam do galerii
handlowej. Kupiłam sobie parę nowych ciuchów.
Wychodząc zobaczyłam fajny sklep z czapkami.
Weszłam do niego i kupiłam Tomsonowi zarąbistego
fullcapa. Byłam pewna że mu się spodoba. Wracając
musiałam minąć dom pracy twórczej chłopaków.
Modliłam się o to żeby nie spotkać Wojtka lecz
niestety wywalał śmieci. Wyglądał jak nie on.
Potargana, stara koszula i nieogolona twarz. Chciałam
żeby mnie nie zauważył ale on zaczął się do
mnie zbliżać. Nie wiedziałam co mu może strzelić do
łba. Zaczęłam szybciej iść żeby tylko mnie nie
zaczepił.
- Martynaa, zaczekaj!- krzyknął Łozowski
-Co chcesz? Znowu mnie pobijesz
- Nie, chciałem porozmawiać.
- Nie mamy o czym!
- Mamy. Chcę się za wszystko przeprosić! Wtedy
tamtej nocy co ci to zrobiłem byłem pijany i naćpany.
Nie wiedziałem co robię. Wiem że tyle razy
obiecałem ci że się zmienię ale to już naprawdę
ostatni mój błąd.
- Nie wierze ci!
- Martynaa wiesz ile
bym dał żeby teraz móc patrzeć na ciebie na naszą
córeczkę! Zniszczyłem to wszystko bo jestem
idotą. Chcę tylko żebyś była szczęśliwa. Proszę cię
wybacz mi.
- Tyle byś dał, a w rzeczywistości
zawsze kłamiesz!
- Nie obiecję, że się zmienię.
Dla ciebie.
- Zraniłeś mnie. Powiedziałeś że byłeś tylko
dawcą nasienia a ja pojemnikiem.
- Ja wcale tak nie
myślałem.
- Miałeś problem że pojechałam z Julią
do szpitala a ona wtedy mnie potrzebowała. Byś
zobaczył Grześka jak pierwszy raz wziął małego na
ręce to może byś zobaczył jak wygląda prawdziwa
miłość a nie tylko jej urojenia.
- Martyna wiem. To było okropne ale ja po prostu
wtedy miałem zły dzień.
- Zły dzień? ile osób ma złe dni i nie zachowują
się tak jak ty!
- Przepraszam, proszę wybacz mi.
Będzie tak jak dawniej.
- Nie będzie tak jak dawniej.
Ja kocham Tomka!
- Nie wiedziałem że jesteście
razem.
- Jesteśmy.
- No dobrze. To przynajmniej
zostańmy przyjaciółmi.
- Dobrze Wojtek. Wybaczę ci
ale nie psuj tej naszej ,,przyjaźni".
- Obiecuję.
Wojtek objął mnie i poszedł w swoim kierunku a ja w
swoim. Pogodziłam się z nim ale zrobłam to
głównie po to żeby zespół się nie rozpadł... Weszłam
do domu. Chciałam o wszystkim powiedzeć
Tomkowi, lecz nie było go w domu. Na stole leżała
kartka ,,Jestem w mieście. Mam dla ciebie
niespodziankę. Poczekaj do wieczora. Kocham Cię.
Tomek ". (przepraszam że taki krótki ale mam
strasznie dużo na głowie ;( kurde źle napisałam
poprzedni rozdział ;( następnym razem będe uważać
na to co pisze aby was nie urazić.... Stawka 38
komentarzy :D Bigg'up ;** )
Subskrybuj:
Posty (Atom)